Powrót Wiosny przywołany (04.2019)

15.03.- 30.04.2019

Powrót Wiosny to kolejna była kolejna wystawa Wojciecha Walkiewicza w galerii sztuki Po Prawej Stronie Wisły, to nowe spojrzenie na to co się zrobiło do tej wiosny, to konfrontacja artystyczna z autorką miniatur w kolorach wiosny, Beatą Bogucką.

Ideą tej wystawy było pokazanie rozedrganych błysków kolorystycznych w fotografiach Wojciecha Walkiewicza i radosnych kolorów w akwarelach Beaty Boguckiej. To także zderzenie dwóch osobowości: spokoju artysty fotografika i nieokiełznanego temperamentu twórczego malarki.

Miniatura malarska towarzyszy Beacie Boguckiej od prawie 8 lat. Format,  na którym najczęściej pracuje  to 6×9 i 5×7 cm. Wynika to przede wszystkim z olbrzymiej potrzeby tworzenia i chęci nieustannego kontaktu z materią malarską.

Jak mówi Beata Bogucka – „….miniaturę mogę mieć zawsze pod ręką, a w pospiechu życia daje zatrzymanie, chwilę refleksji  i mogę ukradkiem  spojrzeć, szybko przeanalizować gdzie dodać przestrzeń, gdzie stworzyć niepowtarzalne światło, gdzie posadzić ciąg drzew przez które przeleje się światło, gdzie posadzić roślinę i jak rozdzielić warstwę ziemi od horyzontu. Wydaje mi się czasami, że to taka pogoń, pejzaże wewnętrzne nie dają mi spokoju, tak pięknie jest je stwarzać, budować naturę w jej kształtach i barwach i stwarzać wartości z uciekającego piękna robiąc zapis mych odczuć i przeżyć”.

Nieustanny  akt twórczy u Beaty Boguckiej, z  przerwą na pracę z filmem, powoduje nieustanną chęć poszukiwania nowych mediów i  tworzyw. Eksperymentuje zarówno na polu rzeźby jak i w malarstwie. W miniaturach, co jest niezwykłe ze względu na wielkość obrazu, łączy kilka technik tusz z akwarelą, akryl z olejem, do tego pastel tłusty, jodyna, sól albo nadmanganian potasu, który pozwala na nietypowe zmiany koloru.  To wszystko nieustannie się zmienia, rozlewa,  łączy puchnie,  nabiera stałej struktury, zastyga, pęka, rozpuszcza się.   Dzięki wykorzystaniu   doświadczenia  posługiwania się różnymi narzędziami  oraz umiejętności  skutecznego eksperymentowania powstają niezwykłe obrazy. To właśnie te prace towarzyszyły  wystawie fotografii Wojciecha Walkiewicza. Prezentowane zdjęcia pochodzą z dwóch zestawów: „Powidoki” i „Wielki Wybuch”. Wojciech Walkiewicz tak relacjonuje swój proces twórczy:

*Powidoki*: jak na pojedynczej, nieruchomej klatce, przedstawić proces  obserwacji kawałka krajobrazu, trwający kilka, lub kilkanaście minut?

Przecież w tym czasie moje oczy nawet na chwilę się nie zatrzymują. Skaczą.  To, co najszybciej przyciąga mój wzrok i czego podświadomie szukam, kiedy   patrzę na nieruchomy pejzaż, to ruch. Nie każdy zauważam natychmiast. Dużo   umyka. Nie dostrzegam powolnych, niewielkich zmian, albo bardzo szybkich.

Ale też, jeżeli nie śpieszę się, mam czas na kontemplację, to odkrywam   mnóstwo ruchu w pozornie statycznym krajobrazie. Co z tego zapamiętam?

Pozostają te najmocniejsze doznania, wspomnienia, powidoki. Zdjęcia robiłem w dwóch bardzo bliskich mi miejscach: wieś Zaborze pod  Kielcami i Siekierki w Warszawie. W Zaborzu stoi dom moich dziadków. Spędzałem w nim wszystkie wakacje w dzieciństwie. Cały świat na 6-cio hektarowym gospodarstwie. Jeszcze staw, droga do lasu i las. Ale tam, to już było bardzo daleko. A Siekierki to mój ulubiony kawałek Warszawy. Takie opuszczone ogródki działkowe, chaszcze i zarośla otaczają większość naszych   osiedli i miast. Były wszędzie, gdzie dotychczas mieszkałem: w Kielcach, Chorzowie i Warszawie. Są częścią mojego środowiska naturalnego. Gdyby ich   nie było w pobliżu, czułbym się nieswojo. Uwielbiałem włóczyć się po nich w dzieciństwie spędzonym w Kielcach i wróciłem do nich w Warszawie. Znalazłem tu piękno, które zachwyca i inspiruje, ale nie zwala z nóg, nie zatyka tchu w piersi i nie obezwładnia. To moja skala i proste tematy: ruch i rytm,  kontrast, głębia ostrości, rozszczepienie światła. Pejzaż znajomy, ale nie   do końca poznany. Może ja nigdy nie wyszedłem z tych krzaków, są moim bagażem podręcznym i wędrują razem ze mną z miejsca na miejsce?

*Wielki wybuch (Noe)*, to plon czterodniowego pobytu nad morzem w listopadzie 2010 r. Chciałem tak sfotografować ruch wody, bezmiar morza, żeby moje zdjęcia mogły pomylić się oglądającemu z fotografiami odległych galaktyk. To, co oglądamy na zdjęciach astronomicznych, miało miejsce miliony lat (wiosen) temu. To, co ja zarejestrowałem na swoich zdjęciach  działo się „przed chwilą”. Tu i tam mamy do czynienia z zapisem dokumentalnym jednorazowego zjawiska. Unikatowego i nieodwracalnego. Jedno dzieje się na przestrzeni tysięcy lat, drugie w ciągu tysięcznych części sekundy. Życie całej, niepowtarzalnej galaktyki zamknięte w kilku sekundach trwania morskiej fali. Obydwie skale czasu wydają się być poza zasięgiem ludzkich zmysłów. Jesteśmy gdzieś pomiędzy.

Prezentowane na wystawie fotografie są efektem poszukiwań i eksperymentu z pracą nad negatywem, światłem, uciekaniem się do technik g=fotograficznych właściwych dla pierwszych fotografii wykonywanych  na płytkach szklanych w końcu dziewiętnastego i początku dwudziestego wieku.

 

Efekty poszukiwań można było obejrzeć już od 15 marca 2019 r.

Wystawa czynna była  do 30 kwietnia w godzinach otwarcia galerii sztuki Po Prawej Stronie Wisły.

Aktualnie,  zdjęcia Wojciecha Walkiewicza są dostępne w galerii.

Fotorelacja