Po ośmiu latach spotkamy się ponownie z malarstwem Wojciecha Robakiewicza.
Wystawa była czynna od 26 marca do 7 maja 2022 r.
W sobotę 26 marca odbył się wernisaż.
Wojciech Robakiewicz jest na naszej wystawie awanturnikiem. Nazywam go awanturnikiem, choć awanturnicy nie przyjmują postawy czynu, a postawę przygody. Są ryzykantami bez rozterek moralnych, czy egzystencjalnych. Robakiewicz odwrotnie - to człowiek poszukujący, próbujący uwolnić się z egzystencjalnej matni. Właściwie jest samoukiem. Maluje od zawsze. To jego sposób komunikacji ze światem a zarazem autoterapia w obszarze, który w pełni pozostaje pod jego kontrolą. W jego malarstwie odnajdujemy dziwną mieszankę pokory i arogancji, szczerości i zahamowań, cierpliwości i pasji. Jest to sztuka konfliktu, zderzenia ładu z chaosem, statyki z dynamiką, wyobraźni klasycznej z postawą romantyka. Nie jest to malarstwo łatwe. Wymaga wyrobionego oka i wyrafinowanego smaku.
Przez wiele lat, obserwując w muzeach prace starych mistrzów, Robakiewicz uczył się techniki. Na oranżowe, czasem błękitne grunty pieczołowicie nakłada warstwy laserunków. To żmudna, wymagająca benedyktyńskiej cierpliwości, niemal zapomniana technika, za którą stoi przekonanie, że sztuka zaczyna się od poświęcenia wszystkich zdolności wytężonej pracy. Nie chodzi w niej o próżną pogoń za nowością jednodniowych celebrytów, a o cierpliwe, wytrwałe drążenie i pokorny stosunek do natury, która zawiera w sobie wszystko.
Wrażliwość Robakiewicza kieruje się ku malarzom holenderskim i hiszpańskim. Najbardziej interesuje go to, co w malarstwie najtrudniejsze - portret i akt. Portret nosi zawsze rys psychologiczny. Wiele tu cierpkich, pozbawionych idealizacji studiów własnej twarzy. „Programuje się” na wizerunek drapieżny. Wchodzi niemal w konwencję mężczyzny z półświatka. Jedynie oczy zdradzają, że widzi coś, czego nie dostrzeże oko filistra. W każdym z autoportretów jest zamierzenie indywidualności niepospolitej, krnąbrnej, idącej pod prąd. Jest w obrazach Robakiewicza trudno uchwytny rys okrucieństwa, bliski malarstwu hiszpańskiemu, dziedzictwo Ribery, który celował w scenach męczeństwa świętych, albo Valdes Leala, z upodobaniem ukazującego vanitas.
Akty są niemal werystyczne. Robakiewicz dokonuje wiwisekcji modela. Uwypukla każdy defekt ciała, ale nie tylko ciała. Z przenikliwością psychologa zdaje się „odzierać ze skóry” swoich modeli, by dobrać się do ich wnętrza. Van Gogh określał to jak próbę malowania mężczyzn i kobiet z czymś zaczerpniętym z wieczności, czego symbolem w malarstwie dawnym był nimb, a współcześni malarze usiłują oddać to poprzez promieniowanie i wibrację koloru.
Robakiewicz dąży do ukazania intensywnych emocji. Mówi, że maluje o sobie, to co czuje, cokolwiek przyjdzie mu do głowy, bez oceniania. Wzrok jego modeli kieruje się w przestrzeń. Artysta ma odwagę pokazać rozpacz, determinację, rozdarcie, poczucie niespełnienia, własne tragiczne widzenie świata.
Modele ukazani są na neutralnych tłach, bez rekwizytów, bez zbędnej narracji. W intrygujących pozach, nigdy frontalnie, jakby złapani przypadkiem, podglądani z ukrycia. Sprawiają wrażenie wyczekujących. Młoda kobieta w ujęciu z profilu ukazana została w paroksyzmie namiętności. Zaczerwieniony nos i szklane oczy zdradzają niedawny płacz. Inna z głową zwróconą do widza zdaje się trwać w smutnym odrętwieniu. Nawet mężczyzna o apollińskich proporcjach targany jest emocjami. Jesteśmy i brzydcy i ładni mówi Robakiewicz. Jego brzydota uwodzi. Wydaje się piękna, zagadkowa, a zarazem zmysłowa. Paleta malarska Robakiewicza jest czystą delektacją. Artysta ma doskonałe wyczucie koloru i światła. Niewielu współczesnych malarzy osiąga podobną biegłość w oddaniu barwy ciała w szerokiej skali niuansów. Odkąd do głosu doszli impresjoniści, a Olimpia Maneta została uznana za siną, malarze wciąż zmagają się z ciałem. Robakiewicz kolorem buduje formę. Jego kolor wibruje tak, jak zdaje się wibrować powietrze pomiędzy nim a modelem. Rzadko maluje z fotografii. Zbyt szybko się nudzi. Jedynie obcowanie z żywym modelem dostarcza mu autentycznej satysfakcji i poczucie spełnienia. Malarstwo nie jest dla Robakiewicza rozrywką. Jest wyboistą drogą do prawdy, transcendencji. Kryje w sobie źródło wieczności, jest rajem utraconym w świecie, w którym Awanturnik słyszy już tylko krzyk rozpaczy.
Kurator: Katarzyna Haber